Alaska pochodzi z Medellin w Kolumbii. Jest sierotą. Od dziecka mieszkała z ciotką, która szczerze nienawidziła dziecka swojej zmarłej siostry uważając je za porażkę rodzinną. Nienawidziła jej głównie przez ojca, który doprowadził Elizabeth (matkę dziewczyny) do śmierci. Przez lata męczył ją psychicznie, potem doszły groźby oraz pierwsze ataki fizyczne. Niedługo później kobieta zachorowała na białaczkę, a ojciec zapadł się pod ziemie. Gdy dziewczyna miała niespełna dwa latka była już zupełnie sama w łóżeczku nieznanej dotychczas ciotki. Kobiety, która uważała, że geny mężczyzny skazują dziecko na bycie życiową porażką, a co za tym idzie nie zasługuje ono na ksztę uwagi.
Dzieciństwo dziewczyny nie należało do najłatwiejszych. Ciotka miała własną córkę o imieniu May. Obie nie potrafiły współpracować. May była przeciwieństwem Alaski. Była cichą wodą, a jak wiadomo cicha woda brzegi rwie. Gdy nikt nie patrzył przeszkadzała i uprzykrzała na wszelkie sposoby życie młodej Stryker, a gdy dostawała w zamian to samo od razu skarżyła się matce, która ślepo wierzyła w słowa swojej wyidealizowanej córeczki. Ograniczała również kontakty Alaski. W momencie, gdy May mogła zapraszać swoje koleżanki i bawić się z nimi na podwórku, Al. miała tego kategoryczny zakaz. Spędzała czas sama. Sprzątała sama. Mimo, że była tak młoda przyzwyczajała się do tego, że całe życie jest sama.
Życie dziewczyny zaczęło się dopiero, a może lepiej ująć to słowami, aż w wieku szesnastu lat kiedy to wpadła w ciekawą grupkę znajomych poznaną w nowej szkole. Warto wspomnieć, że szkoły w Medellin nie są wysokich lotów, a nawet te “prestiżowe” i “dla najzdolniejszych” pozostawiają wiele do życzenia. Alaska mogła tylko o takiej pomarzyć. Chodziła do najzwyczajniejszego liceum z pomazanymi ścianami oraz biurkami pełnymi dziur po cyrklach oraz długopisach. To właśnie tam poznała Shay - dziewczynę, która poznała ją ze Stephanie, a ta z kolei poznała ją z Dazą. Niedługo później stali się nierozłączną trójką. Stephanie była dziewczyną Dazy, a Alaska mimo iż niejednokrotnie czuła się jak trzecie koło u wozu była w pełni akceptowana i zapraszana na spotkania tej dwójki, co pierwszy raz w życiu dało jej poczucie przynależności do jakiejś grupy, które nie było odgórnie narzucone przez system. W końcu samo chodzenie do szkoły to również zobowiązanie i przynależność, ale czy faktycznie zawsze tego chcemy? Nie. Nie wybieramy osób, które do tego grona będą należeć, ani nie możemy ich z niego usunąć nawet jak czasem bardzo byśmy tego chcieli. Dlatego też sytuacja ta była dla Alaski aż tak wyjątkowa i ważna. Wraz z biegiem czasu grono się powiększało na co ona sama miała wpływ. Niedługo potem nie byli już tylko zwykłą paczką trójki licealnych przyjaciół, a potężną grupką, która miała swój własny, wyraźny głos. Nadszedł okres buntu, wyrywania się z domu, ulicznych imprez, a Alaska w końcu poczuła wolność, której od tak dawna pragnęła. Nawet jeśli następnego dnia miała dostać chłostę od znienawidzonej ciotki. Poczucie wiatru we włosach i wdychanej wraz z powietrzem do płuc nikotyny w gronie najbliższych przyjaciół było niemalże jak spełnienie marzeń w tamtym okresie dla dziewczyny. W końcu czego więcej potrzeba szesnastolatce od dziecka uwięzionej w domu pozbawionym miłości? Pieniędzy. Waluta zastępowała jej uczucie, którego tak bardzo jej brakowało. Samo Medellin nie było najbezpieczniejszym miastem o jakim można sobie pomyśleć. Przemysł narkotykowy, przemyty uliczne czy też kradzieże były na porządku dziennym, a wręcz przeżywały swój okres chwały. To był łatwy, a zarazem ogromny pieniądz jak dla nastolatków, dlatego zwykłe wyrywanie się z domu na zapalenie jointa w ogródku Steph szybko przemieniło się w coś więcej. Grupa znajomych była duża, a większość z nich potrzebowało gotówki co pozwoliło na sprawne rozwinięcie skrzydeł podejmując się coraz to bardziej szemranych zagadnień. I w ten sposób na mieście zapłonął niczym piekło kolor czerwony. Więcej o wydarzeniach związanych z NERO znajdziesz tutaj (ale jeszcze nie teraz, still in work).
Po dramatycznych wydarzeniach z 2020 roku Alaska popadła w pracoholizm. Okazało się, że praca jest dużo trudniejsza niż myślała. Zaczęło ją to uczyć pokory i doceniać pieniądz, który nie był tak łatwy jak wcześniej sądziła i mimo, że czasem nie dawała sobie rady to doceniała z całego serca fakt, że praca była jedyną rzeczą, która odciągała jej myśli przed ścigającymi ją demonami przeszłości. Dlatego spędzała tam większość swojego wolnego czasu. Były tygodnie, gdy wręcz prosiła przełożonego o nadgodziny tylko po to by nie siedzieć zamknięta w czterech ścianach pustego domu, w którym jej myśli odbijały się echem po kątach. Po jakimś czasie zdała sobie jednak sprawę, że to nie pomaga, że myśli wracają, a wspomnienia kłują w serce na tyle mocno, że nie daje sobie z tym rady. Postanowiła raz na zawsze opuścić “rodzinne” Medellin i wyjechać w strony kuzyna – do słonecznego Los Santos, o którym tak wiele osób marzy. Udało jej się. Zamieszkała w mieście przepychu i sławy, mieście filmów, mieście słynącym z jego wyidealizowanego przez media wizerunku. Na początku faktycznie takie było. Wydawało się być niemalże bez skazy. Alaska miała wielkie aspiracje. Nic dziwnego, w końcu poznała to miejsce od strony przyjaciół kuzyna, którzy byli wysoko postawionymi pracownikami Departamentu Sprawiedliwości i zaprezentowali jej miasto od najlepszej możliwej strony. Sama przez chwile myślała o zostaniu asystentką Sędzi Głównego do czasu, gdy dowiedziała się, że bliscy jej pracownicy nagle rzucili robotę, a Departament opustoszał. To wtedy rozpoczął się okres, gdzie Alaska znów powróciła do bycia sobą.